Zarabiamy w złotówkach i w przeważającej części swoje oszczędności także mamy w złotówkach. Tylko niepokój związany z pandemią, inflacja i wojna przy naszej granicy, sprawiły, że zaczęliśmy rozglądać się po rynku walutowym. A jest po czym, bo na świecie jest około 180 walut. Czy warto kupić waluty i na jakie postawić?
Potęga różnorodności
Złotówka to lokalna waluta kraju, który niekoniecznie specjalnie liczy się na rynku globalnym. Co więcej, zaufanie do niej zaczyna być mocno ograniczone i to pośród inwestorów, którzy uciekają z kapitałem z kraju, który w końcu leży tuż przy strefie wojennej, ale i wśród Polaków. Nas z kolei „osłabia” rosnąca inflacja i słaba wiara w bank centralny, który zasłynął z mocno spóźnionych decyzji. Waluty mogą być dobrą alternatywą na gromadzenie w nich naszych oszczędności, zwłaszcza że widzimy właśnie na własne oczy, jak wielka jest ich siła na przykładzie rubla, który w ciągu praktycznie jednej doby stał się mało użytecznym obciążeniem portfela. Podstawowy powód inwestowania w waluty to przede wszystkim dywersyfikacja naszego portfela, bo chyba wszyscy już zrozumieliśmy, że to jedyna metoda na zachowanie spokoju w niepewnych czasach.
Król jest tylko jeden
Nie ma na świecie mocniejszej gospodarki i większej potęgi militarnej świata niż Stany Zjednoczone. Dziej się tak pomimo tego, że dolar blisko pięćdziesiąt lat temu został oderwany od złota i przestał mieć pokrycie w tym kruszcu i pomimo tego, że Stany także psuja swoją walutę przez jej dodrukowywanie. Polacy kochają dolary i zapewne wynika to także z sentymentu nieco starszego pokolenia, które teraz z rozrzewnieniem wspomina lata swoje młodości, z PEWEX-ami, konikami i cinkciarzami. Tylko sentyment to za mało, ważne są jeszcze twarde dane. Dolar to ponad 50% rezerw banków centralnych świata, które zabezpieczają w ten sposób budżety swoich państw. Jeśli dodamy do tego, że na sto transakcji na świecie, czterdzieści wykonywanych jest w dolarze, możemy mieć pewność, że król jest tylko jeden.
Euro, bo sąsiedzi są najważniejsi
Popierajmy wschód, ale patrzmy na zachód. W końcu, jakby co… Nie myślmy o tym, ale to jedyny kierunek ucieczki. Euro to stabilna waluta, która zapłacimy w dziewiętnastu państwach członkowskich i jeszcze sześciu krajach, które przyjęły ją jako własną walutę. Nie oznacza to, że także tej waluty nie popsuła pandemia, ale nie w takim stopniu, jak złotówkę. Euro stanowi zabezpieczenie 20% rezerw banków centralnych i tyle samo, czyli jedna piąta transakcji na świecie, wykonywana jest w tej walucie. Euro ma poda 50% udziału w koszyku walut składających się na indeks dolara. Znaczy to dokładnie tyle, że kupując euro, osłabiasz dolara. Co zrobić? Kupić jedno i drugie, nikt nie każe ci mieć tylko jednego „boga”.
Dowiedz się więcej o walutach i oszczędzaniu na artbiznes.pl.
Hierarchia popularności
Trzeci, ale na podium jest japoński jen. Dla nas to nieco egzotyczna waluta, ale w krajach azjatyckich to istotna waluta transakcyjna. Poza podium mieści się bliższy nam, choćby ze względu na to, że wielu Polaków w nim zarabia funt brytyjski. Po nim dolar australijski, dolar kanadyjski, frank szwajcarski, o który w Polsce źle albo wcale, dalej chiński juan, korona norweska i tak dalej. Czy warto w nich trzymać swoje pieniądze? To zależy od naszych preferencji, ale frank szwajcarski może być dobry wyborem. W końcu Szwajcaria to kraj wyjątkowo rozumnych ludzi i dobrze dbających o klienta banków. Polski złoty nie jest królem rynku, a jego kursem łatwo sterować. Tylko, nie zapominajmy, nie chodzi tu o zarabianie na różnicach kursowych, bo to forma hazardu, a wręcz przeciwnie, o stabilizacje naszego portfela. Dobra dewiza stanowi: pożyczaj w swojej walucie, oszczędzaj w najmocniejszej.